Nie jestem amatorką korektorów. Z cerą nie mam większych problemów, chyba, że je sama sobie stworzę ;-) Chociaż na zdjęciach, które tu wrzuciłam widzę, że powinnam jednak pomyśleć o kamuflażu.
Póki co z korektorami to jest tak, że jak mam, to używam. Jak nie - to nie.
Pisak Essence kupiłam przypadkowo podczas przechadzki po Naturze. W oczy rzuciło mi się opakowanie do złudzenia przypominające pisak Bourjois, którego kiedyś używałam. Ten wzięłam z ciekawości.
Opakowanie faktycznie wygląda niemal identycznie. Tyle, że z Bourjois napisy nie starły się nawet po zakończeniu użytkowania ;-)
Co zaś do zawartości, to są to dwa zupełnie różne produkty.
Bourjois jest typowym rozświetlaczem. Kiepsko kryje, ale ładnie odświeża i rozjaśnia spojrzenie.
Essense to już cięższy kaliber. Bardziej napigmentowany, bogatszy. Dobrze kryje zasinienia i żyłki, ale jakiegokolwiek rozświetlenia brak.
Jestem bladziochem, a czasem zasinienie moich oczu upodabnia mnie do boksera, który właśnie zszedł z ringu. Niekoniecznie o własnych siłach. Dla mnie więc lepszy jest korektor Essence, bo bardziej niż rozświetlania potrzebuję krycia. Zaraz więc pędzę do Natury po kolejne opakowanie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz