wtorek, 28 czerwca 2011

Całkiem spora syrenka i potwór z bagien

W ferworze porządków i przekopywania sterty ciuchów oraz kosmetyków, które udało mi się zgromadzić znalazłam kilka zaskakujących rzeczy. Część z nich jest tak żenująca, że aż chce mi się płakać, ale niektóre są całkiem zabawne.

Na dnie szafy odnalazłam zagubioną kilka tygodni temu koszulkę z syrenką. Koszulka jest lekko złachana, nieco sprana i dość obcisła, czyli ma wszystkie znamiona, jakie powinna nosić rzecz kupiona w ciucholandzie. O ile dobrze pamiętam, kosztowała mnie okrągłe osiem złotych. Tak przynajmniej brzmi wersja oficjalna.


Nabyłam ją z myślą o meczach, ale nadruk syrenki (nie oszukujmy się - to tylko kontur półnagiej baby z rybim ogonem) sprawił, że znalazła się na szczycie listy moich faworytów. A teraz, cudownie odnaleziona koszulka marnotrawna, potrzebuje odpowiedniej oprawy.

Taaa dam!

Makijaż oczu wykonałam głównie cieniami znienawidzonej już przeze mnie (choć mocno zużytej) palety 5 in 1 Sephora. Używam resztek pochodzących z edycji zima 2010. O samej palecie napiszę w oddzielnym poście.



Oczy:
- cienie z palety 5 in 1 - jasny szaro-brązowy, ciemna butelkowa zieleń, soczysty zielony, beżowy perłowy,
- turkusowy cień Isa Dora z quada Copacabana,
- fioletowo-niebieski żelowy eyeliner Inglot (kol.82),
- mascara Infinito Collistar kol. Viola,
- biała kredka Sephora do wnętrza oka.

Usta:
- mleczno-bezowy błyszczyk z palety 5 in1.

Twarz:
- krem tonujący Under Twenty (wiem, że to żałosne -w moim wieku! - ale ma idealny dla mnie kolor),
- puder Bourjois kol. 73,
- korektor w pisaku Essence nr 03,
- róż w kolorze koralowym z palety 5 in 1.

 Moja "syrenia" fryzura czyli niewyprostowane włosy :-D







 A to oko w ciemnym sztucznym świetle.






Do kompletu kolejne wykopalisko - tytułowy potwór z bagien czyli lakier Vipery - Creation Nail Design w kolorze 548. Numerek ten to nic innego, jak zakodowana nazwa "matowa ciemna morska zieleń" ;-)


Boski, prawda? ;-) Całe szczęście, według daty ważności mogę go używać jeszcze do listopada (ciekawe co stałoby się w grudniu? odpadłyby mi palce?...). Producent zaleca nakładanie dwóch warstw lakieru. Niestety, producent najwyraźniej nie używał tego odcienia.
Jedna warstwa daje efekt paznokci topielca wyciągniętego z Narwi po dziewięciu dniach leżakowania. Druga, sprawia, że postronny obserwator może myśleć, że mamy wyjątkowo egzotyczną odmianę grzybicy. Dopiero trzecia daje równy, gładki i "soczysty" kolor. Mam nadzieję, że starczy mi cierpliwości. Bo lakieru na pewno - butla ma aż 10 ml.

3 komentarze:

  1. Dopiero trafiłam na twojego bloga, ale już uwielbiam twój dystans do siebie :) Wiele radości z blogowania!

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki :) staram się pokazywać świat i siebie takim, jakimi jesteśmy. Bez retuszu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękny kolor lakieru, ahh *.*

    OdpowiedzUsuń