... albo, o jakich się wizażystom nie śniło.
Chciałam wam dziś zaprezentować mój najnowszy nabytek, ale znalazłam coś lepszego. Dziś zabiorę was w podróż sentymentalną.
Wspominałam wczoraj, że kolorówka mojej mamy pamięta stan wojenny. Jestem przekonana, że od lat nie używa ona tych mazideł, ale jednak je chomikuje. Jedna to, co znalazłam, przeszło moje najśmielsze wyobrażenia.
Witajcie w Kosmetycznym Muzeum PRL-u!
1. Zima stulecia albo jesień średniowiecza
No dobrze, przyznaję, że akurat pomadki Melisa w tym opakowaniu krążyły dopiero na początku lat 90-tych, ale musicie przyznać, że przetrzymywanie sztyftów ochronnych z 20-letnim stażem jest egzotyczne.
2. Więc chodź, pomaluj mój świat, na buro i na niebiesko
Zestaw sześciu cieni do powiek w fest kolorach. Wszystkie perłowe. Oczywiście, jako mała dziewczynka uwielbiałam malować się nimi (codziennie tuż przed wieczorną kąpielą). Moim faworytem był zielony.
3. Oczy czarne
W skład zestawu rodzimej marki Celia wchodzi tusz w kamieniu oraz grzebyczek do rzęs i pędzelek do kresek. Zabijcie mnie, ale nie mam bladego pojęcia, jak się tym umalować. Tak jak nie wiem, czemu producent to zestawu nie dodawał ozdobnej szpilki do rozdzielania rzęs.
4. Projekt Denko AD 1988
Róż marki, której za Chiny Ludowe nie jestem w stanie rozszyfrować, jest najlepszym dowodem na to, że moja mama również ma pewne sukcesy na polu zużyć.
Kasetka zawierała również pędzelek, który jako dziewczynka podkradłam i najprawdopodobniej zgubiłam.
5. Usta jak maliny
Ta szminka to chyba Celia. Ale ręki nie dam sobie obciąć. Kiedyś, zanim nadgryzł ją ząb czas i się utleniła, była perłowo-fuksjowa. Dziś odstrasza zapachem zjełczałego masła.
6. Pewnie Pewex
Krem tonujący marki Pond's. Smarowałam się nim w podstawówce, ale podejrzewam, że już wtedy jego używanie groziło trwałym kalectwem.
7. Zestaw kombinowany
Duet cieni marki Celia. Oryginalnym mieszkańcem pudełeczka jest tylko cień zielony. Nie mam bladego pojęcia skąd mama wytrzasnęła ten brązowy wkład. Dobrze pamiętam, że jego miejsce zajmował pistacjowy. Zestaw ostatnio używany był przez moją rodzicielkę, kiedy ja miałam 8 lat.
8. Dzikość serca
Kultowa pomadka Wet'n'Wild w odcieniu wiśniowym. W zbiorach muzeum znajduje się również egzemplarz w kolorze perłowego różu. Oryginalne kolory znane są z przekazów ustnych, ponieważ utleniły się ponad dekadę temu.
9. Black and Withe
Zestaw tak leciwy jak przeboje zespołu Kombi (dziś Zombie). Kolejne zużycie. Gratulujemy, nagrody wyślemy pocztą.
10. Mała Lady Pank
Eksponat ten jest w prostej linii przodkiem popularnej dziś paletki Acid Sleek'a. O ile mnie pamięć nie myli, taki zestaw miała również moja babcia. Jako dziecko cierpiałam ogromnie, że moja mama nie chce używać tych najbardziej jaskrawych kolorów. Przecież ten róż jest taki śliczny!
11. Czerwony jak cegła
Kolejny kultowy produkt Celii. Tym razem róż do policzków w kolorze pomidorowym. Jako dziecko i nastolatka robiłam do niego kilka podejść. Nie przypuszczam, aby moja mama kiedykolwiek go używała.
12. Aleja gwiazd
A tu, proszę drogiej wycieczki, kolejny oślepiający tusz do rzęs.
13. Wspomnień czar
Prezentuję prawdziwy rarytas - quad cieni, których moja mama używała na randki z tatą. Najlepiej prezentują się w zestawie z białym perłowym lakierem.
14. Cud na miarę naszych możliwości
Nie spać! Zwiedzać! To już ostatni eksponat, ale musicie przyznać, że prawdziwa perełka.
Dwa unikalne zestawy marki Miraculum. Pierwszy zawiera tusz w kamieniu i grzebyczek do rzęs oraz granatowy matowy cień do powiek wraz z pędzelkiem do jego nakładania.
Kolejna kasetka zawiera dwa pudry: różowo-beżowy oraz beżowo-brązowy oraz pędzel do ich aplikacji. Obie kasetki wyposażone są w lusterka.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że to już wszystko. Kiedy zgrywałam zdjęcia na dysk, przypomniałam sobie jeszcze o dwóch antycznych emaliach do paznokci oraz dwóch ołówkach do powiek, które są starsze ode mnie i tak twarde, że można wydrapać sobie nimi oko. Ale myślę, że na dziś starczy wrażeń.
A wy? Macie jakieś kosmetyczne kurioza w swoich zbiorach?
Duże dziewczynki mają większe potrzeby. Zakupoholizm wcale nie musi być patologiczny. Wystarczy ograniczyć się do kupowania tego, czego naprawdę się chce i co będzie cieszyć. Mam szafę wypchaną ubraniami i pękającą w szwach kosmetyczkę. Przy pomocy tego bloga postaram się z nich zrobić dobry użytek. Będę opisywać nie tylko swoje ciuchy i makijaże, ale również polecać lub odradzać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jeszcze do niedawna u mnie można było znaleźć kosmetyki z przed dobrych paru lat, ale jakiś czas temu musiałam zrobić porządek i pewnie wyrzuciłam.
OdpowiedzUsuńchociaż nie wiem czy nie ma gdzieś jeszcze paletki podobnej do tej czerwonej którą nazwałaś " Mała Lady Pank" ale pewności to nie mam. tak mi się coś skojarzyło,że gdzieś widziałam.
Jakbym tak "grzebnęła" w kosmetyczce mojej mamy tez bym pewnie parę takich rzeczy znalazła :)) Ja natomiast patrzę na daty ważności produktów kosmetycznych, które posiadam i nie trzymam ich zbyt długo.
OdpowiedzUsuńZa ten post muszę dodać do obserwowanych:)
OdpowiedzUsuńniezłe eksponaty! ja ostatnio załamałam ręce nad pudrem mojej babci, który pamięta jeszcze premierę zapachu Pni Walewskiej! kredka do brwi w kolorze węgla na szczęście ustąpiła szarości z bardziej współczesnej firmy... ale przydało by się więcej zmian :)
OdpowiedzUsuńCzasowe kosmetyki :D
OdpowiedzUsuńHmmm... Czy tylko ja nie wiem jakim sposobem działa tusz w kamieniu?
Świetny post, naprawdę. Znam wszystko co pokazujesz. Moje pierwsze makijaże zaczynały się w identycznym warsztacie. Tuszu w kamieniu tez używałam od czasu do czasu jako nastolatka.
OdpowiedzUsuń