Robię sobie małe wakacje i wyjeżdżam na długi weekend do rodziców. Niestety sama, bo mój TŻ ma w tym czasie wyjazd służbowy. Jest jednak jakiś plus tej sytuacji - będę miała oba psy, Bobka i Śnieżkę - dla siebie ;-)
Pobyt u rodziców kojarzy mi się z błogim lenistwem i powrotem z walizkami cięższymi o kilka kilogramów. Mama rozpieszcza mnie nie tylko kulinarnie, ale i kosmetycznie. Dzięki niej mam prawdziwy arsenał kremów, toników, żeli do oczyszczania twarzy, żeli pod prysznic czy pachnących mydełek toaletowych. Mama ściga się z moją ukochaną teściową, która również mnie w ten sposób dopieszcza. Ale i tak największe cuda dostaję od Myszki :-*
Mama jest królową pielęgnacji i totalnym abnegatem, jeśli chodzi o kolorówkę. Maluje się czym popadnie, a w jej kosmetyczce do niedawna królowały cienie pamiętające jej czasy licealne oraz pomadka HR, którą malowała się do ślubu. Dlatego też ostatnie porządki w mojej kosmetyczce odbywały się pod hasłem "Kolorujemy mamę".
Moja rodzicielka ma nieco bardziej konserwatywne podejście do kolorów niż ja. Pastelowa jest. Tym razem jadę do niej z:
- dwoma trójkami cieni My Secret, obie w tonacjach złoto-beżowo-brązowych,
- cieniem Bourjois w odcieniu Beige Rose,
- metalicznym czekoladowo - brązowym lakierem Miss Selene,
- mleczno-beżowym lakierem Diadem.
A co!
Super z Ciebie córka. Ja też zaopatruję kosmetyczkę mojej mamy:)
OdpowiedzUsuńa wiesz, że mi również pobyt u rodziców kojarzy się z lenistwem. w dodatku panuje tam taki cichy spokój, którego w mieście niestety nie ma.
OdpowiedzUsuńmleczno-beżowy lakier..może być całkiem fajny:)
Zupełnie zapomniałam, że dziś zaczynają się wakacje i zamiast 2 h, jechałam 4,5 h :D szalone korki :)
OdpowiedzUsuńMama już obdarowana. I wyraźnie zadowolona. Szaleję z radości. Jestem czerwcowym Świętym Mikołajem :D ;-)