wtorek, 16 sierpnia 2011

Blue Eyed Girl po drugiej stronie świadomości

 
Charles Dodgson, znany lepiej jako Lewis Carroll, wcale nie zamierzał spisywać Alicji w Krainie Czarów. Wykładowca oksfordzkiego college’u stworzył historyjkę, by zabawić trzy małe siostry, które zabrał na pięciokilometrową wycieczkę łódką po Tamzie pewnego letniego popołudnia 1862 roku. Jedna z dziewczynek, Alice Lidell, córka dziekana college’u, w którym uczył Dodgson, nakłoniła profesora, by przelał opowieść na papier. Pisarz spędził całą noc, spisując to, co zapamiętał z ułożonej przez siebie historii. Dwa lata później przedstawił pierwszą wersję książki z własnymi ilustracjami. Alice uczynił główną bohaterką, a manuskrypt podarował jej jako prezent świąteczny. Ci, którzy go przeczytali, nalegali, by opublikował książkę. Gdy ukazała się rok później, czytelnicy byli zachwyceni. I to tak bardzo, że profesor napisał drugą część Po drugiej stronie lustra, która ukazała się w 1872 roku.
P.Mason, "Hemoroidy Napoleona"

Caroll nie chciał wydać książki, a ja nie chciałam skopać tego makijażu.
Zachciało mi się popisów i tym sposobem przekombinowałam ten całkiem miło zapowiadający się makijaż inspirowany "Alicją w Krainie czarów".

Całość została wykonana paletką Sleek Circus. Na sucho. Może gdybym użyła np. żelowych eyelinerów albo choć miała mniej zużyty pędzelek... A tak, to same widzicie. Lwią część energii zużyłam na wyrysowanie serduszka, tak więc pik niewiele różni się od trefla :-/

Zostałam nakryta na robieniu sobie zdjęć przez mojego TŻ, który na mój widok zareagował histerią, tak więc z wrażenia nieco się rozmazałam :(

Niemniej jednak wrzucam ten makijaż choćby dlatego, że nie zamierzam ustawać w walce wyobraźni nad postępującym parkinsonem i mam nadzieję, że po kilku miesiącach ćwiczeń osiągnę jako taką precyzję. Będę was zadręczać na bieżąco.

A tymczasem możecie się śmiało pastwić.

7 komentarzy:

  1. straszne - gdyby nie jakaś angielska siksa 150 lat temu, nie powstałaby najlepsza książka, jaką czytałam :O wracam do niej co jakiś czas - uwielbiam! a makijaż... cóż, śmieszny taki ;) na ulicę bym w nim nie wyszła, ale człowiek uczy się na błędach i dobrze, że go pokazałaś - kolejny taki będzie o niebo lepszy, nie ma się co poddawać ;) na pocieszenie powiem Ci, że ja z siebie ostatnio zrobiłam drag queen nakładając sztuczne rzęsy i oczywiście nie omieszkałam pochwalić się tym na blogasku ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolory są nie po kolei. W trefl powinien być na końcu, bo jest najniższy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem świetny Ci wyszedł i nie ma powodu do pastwienia się ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się podoba, ja nie potrafiłabym tak zrobić :0

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wychodze z zalozenia, ze lepiej przekombinowac - bo wtedy mozna wpasc na cos fajnego, niz nie kombinowac i odklepac ciagle to samo - wtedy z pewnoscia nic nowego sie nie wymysli:D DLatego jestem na TAK, jest bardzo pomyslowy, troche psychodeliczny jak to alicja w krainie czarów:D
    Pewnie na mokro wąskim pędzelkiem byłby bardziej precyzyjny, ale ja jestem zadowolona i chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
  6. No ja bym tak na pewno nie zrobiła :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki @*-*@
    Zatem biorę się do roboty :)

    OdpowiedzUsuń