wtorek, 16 sierpnia 2011

Mariola walczy w kisielu

Dzisiejszy post jest dowodem mojego heroizmu w testowaniu nowych kosmetyków i przeprowadzaniu Denko Prodżekt.


Niestety, zwykle w historiach o herosach, główny bohater ginie rozszarpany przez lwy albo przygnieciony przez wielki kamień. Po zużyciu serum z wapniem od Lovely pojawienie się u mnie myśli samobójczych byłoby w pełni uzasadnione.

Nie raz już pisałam, że moje paznokcie nie wyglądają najlepiej. Nie jestem w stanie ich zapuścić ani doprowadzić do porządku. Odkąd pamiętam - a ostatnio film się nie urywa ;) - rozdwajają się i potrafią złamać nawet w połowie płytki. Noszę je równo przycięte przy skórze niedbale pociągnięte kolorową emalią. Zaś od czasu, kiedy zostałam pomocnikiem murarskim mojego TŻ moje dłonie wyglądają, jakbym całe dorosłe życie spędziła na budowie.

Na fali dbania o siebie ( ten blog jednak motywuje)  i nieprzemijającej fascynacji paznokciami mojej Teściowej oraz Klepoatre, postanowiłam poświęcić własnym trochę uwagi.

Na pierwszy rzut wybrałam właśnie serum od Lovely. Podstawowymi kryteriami wyboru były cena (prosty przeliczniki - butelka NailTek Hydracośtam II to koszt jednej raty za pralkę lub siedmiu paczek papierosów ;) oraz magiczna naklejka na wieczku - Kosmetyk Wszech Czasów Wizaż.pl.

Wapniak ma konsystencję, kolorek i zapach kisielu. Paznokcie zdają się go pić, więc nie było przeciwwskazań, aby wieczorem nałożyć kilka warstw - niech się biedna, zmaltretowana płytka odżywi.

Zwłaszcza, że Wizażanki tak robią. I im pomaga. Podobno wybiela też płytkę paznokcia, pielęgnuje skórki, zaś paznokcie czyni mocnymi i elastycznymi.

Po 10 dniach moje paznokcie przestały się rozdwajać, a zaczęły po prostu kruszyć. Końcówki paznokci faktycznie wyglądały jak po "frenczu", ale za to resztę płytki zdobią ciemnożółte plamy, zaś skórki faktycznie nigdy nie były tak odżywione jak teraz - zdają się zaczynać w połowie płytki. I mają kilka warstw. 


Nigdy więcej, pod żadnym pozorem, w ramach żadnego projektu ani na fali największych oszczędności nie kupie ponownie tego czegoś. Nawet jeśli miałoby to uratować kilka istnień ludzkich - nie nałożę go na paznokcie. Mój instynkt samozachowawczy nie pozwala.


3 komentarze:

  1. o jescze tego nie miałam ale fajne się zapowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh a ja we wczorajszym poście wlaśnie je polecalam:D Nie używalam go nigdy codziennie, tylko co kilka dni, lub codziennie ale pod "spod" wolnego brzegu i u mnie widzialam lekka poprawe...najwyraźniej twoje pazurki nie lubują się w kisielu;)

    OdpowiedzUsuń