Dziś jedyny warszawski klub piłkarski zmierzył się z jednym z klubów łódzkich. Niestety, z przyczyn niezależnych od nas, nie dane mi było oglądać tego meczu.
Wynik już znam, powtórkę albo najlepsze momenty obejrzymy sobie razem z TŻ, jak mój ukochany wróci do domu.
Bo mój ukochany teraz pewno maluje łazienkę albo skręca szafki kuchenne. Mnie też skręca w środku. A - bo nie ma mnie tam z nim, B - bo nie mogę się doczekać przeprowadzki, C - bo nie lubię być chora, a jestem.
Na pocieszenie lekki makijaż w barwach klubowych. Niech żyje Sleek i jego czerwone cienie. Tym razem wygrzebałam go z paletki Circus.
A tak makijaż prezentuje się na kibolu, którego boli brzuch.
O, tu kibolowi oczy z orbit wychodzą ;)
Fajny jest :)
OdpowiedzUsuńPiękny, czarno-biało-czerwono-czarny makijaż. Niech się zielone mendy spalą z zazdrości, wstydu i paru innych przynależnych im uczuć :-*
OdpowiedzUsuńsuper oczy :)
OdpowiedzUsuńfajnie;] podoba mi się:)
OdpowiedzUsuń