A to już faktyczne zużycie.
I nie denko, ale DNO.
Tusz Collistara w kolorze Viola to kolejny tegoroczny prezent urodzinowy. Sama bym pewno nie kupiła tak wysokopółkowego tuszu, ale Myszka mnie rozpieszcza :*
Już sam fakt, że kosmetyk jest od Myszki klasyfikuje go na pozycji KWC. Niestety, ten tusz nie ma więcej plusów.
Na upartego można by zaliczyć do nich jego kolor - czysty, "wibrujący" fiolet. Mam bardzo jasne rzęsy, więc faktycznie było dobrze go widać. Ale co mi po kolorze, skoro noszenie tego tuszu to katorga?
Pomalowane nim rzęsy wyglądają dobrze tylko przez chwilę - zaraz potem upodabniają się do szczoteczki, która ten tusz nanosiła. Robią się sztywne i wyginają w dziwnych kierunkach - nic przyjemnego, taka rzęsa drapiąca gałkę oczną. Brrrr...
Choć tusz miał roczną gwarancję, to właśnie poszedł do kosza. Przygoda z nim to przypomnienie, że nie wszystko złoto, co się świeci.
masakra...
OdpowiedzUsuńWitaj :) Zapraszam Cię do wzięcia udziału w rozdaniu na moim blogu. Pozdrawiam Laura.
OdpowiedzUsuń