wtorek, 19 lipca 2011

Narzędzie tortur

Przedstawiam wam dziś jeden z najczarniejszych charakterów z mojej kosmetyczki.
Postrach makijażowego bestiariusza. Paletkę 5in1 Sephora.


Z tego co wiem, to już kolejny odcinek tego koszmarku. Horroru, który zapowiadał się na tkliwy romans albo chociaż komedię romantyczną. Niestety, dziś będzie bez czułych słówek.
Paletkę kupiłam w grudniu, w swoim przedblogowy życiu. Wydałam na nią równowartość 13 paczek papierosów albo 4 paletek Sleek. Wówczas byłam z niej bardzo zadowolona. Mój zachwyt jednak stopniowo malał, aż w końcu zmienił się w niechęć.

5in1 w oryginale składało się z 5 zróżnicowanych kolorystycznie minipaletek i 1 kasetki "podróżnej". Zarówno duża, jak i mała kaseta miały lusterko wielkości jednej paletki. Czas przeszły jest jak najbardziej na miejscu, albowiem mała paletka zakończyła swój żywot, łamiąc się w pół po trzech miesiącach użytkowania.
W sumie 50 cieni, 10 błyszczyków i 5 róży. Zdawałoby się, że zestaw nie do zdarcia. Nic bardziej mylnego. Cienie kruszą się, pulą, o obsypywaniu podczas aplikacji nie wspomnę. Postrachem są odcienie brokatowe nawet aplikacja na mokro przy pomocy palca nie gwarantuje nam uniknięcia efektu "bombkowych policzków". Kiedy w którymś z ocieni pojawi się denko, możemy być pewne, że cienia wystarczy na kolejne dwie aplikacje  nawet delikatne muskanie go pędzelkiem nie uchroni cienia przed rozkruszeniem.
Róże do policzków, szminki i szminko-błyszczyki to moim zdaniem pozytywne postacie tej paletki - mają dobrą pigmentację, przyzwoite kolory i przyjemnie się ich używa. Tylko ze względu na nie paletka wciąż u mnie jest. Kiedy się z nimi rozprawię - bez żalu oddam ją mamie albo zutylizuję.

Na zdjęciach i w przyrodzie brak paletki z odcieniami pastelowymi. Zużyłam ją. A to, czego nie zużyłam zostało wdeptane w podłogę.

A oto pierwszy z modułów, który pozostał. Paletka bardzo naturalna i neutralna. Moim zdaniem za dużo pereł, za mało matów - tylko 4.
Został mi tylko brunatny mat - nie do połączenia z innymi, zwłaszcza perłowymi kolorami, znośna perłowa patyna, nużący perłowy szary-beż oraz miedź-pylica.
W komplecie były jeszcze:matowa czerń (pokruszyła się), perłowy brunatny (tak samo), karmelowy matowy brąz - zużyłam, jasna miedź - zużyłam, dwa cieliste - matowy i opalizujący - zużyłam.
Została mi również resztka bardzo przyjemnej szminki w kolorze rubinowym. Jej sąsiadkę - indyjski róż - zużyłam.
Swoich dni niedługo doczeka również świetny matowy róż w kolorze beżowo - różowym. Bajeczny. Bardzo "blondyński" i naturalny.
A to moduł, który w nazwie miał coś z "bohemian". Zestawu używałam namiętnie przez całą zimę. Wymalowałam cały matowy cień w kolorze kości słoniowej, metalicznej bieli (nie mam pojęcia jak to zrobiłam) oraz starego złota. Zostały jeszcze dwa srebra, dwa wrzosy, brązowo- beżowa perła, oraz dwa granaty - matowy i brokatowy. Z lekkim sercem odpuszczę sobie dalsze obcowanie z nimi.
Dobrnę za to do denka szminek w kolorze czekolady i ciepłej czerwieni oraz różu w kolorze czerwonego wina ze złotymi drobinkami.
Przed wami paletka "imprezowa". Dużo topornych brokatów, dwa matowe cienie. Te rodzynki to szmaragdowa zieleń oraz purpura. Dobrnęłam do denka żółtego złota, które ma ładny kolor, ale nie kryje. Niezły jest ten pomarańcz, ale srebrny brokat nie dość, że sypie się na policzki, to jeszcze drapie. Identycznie sprawa wygląda z pozostałymi trzema zieleniami i różem. Dość przyjemne są za to dwa najjaśniejsze cienie - opalizujący cielisty beż oraz biel opalizująca na niebiesko. Raczej je zużyję.
Do gustu przypadł mi również landrynkowy róż (dobrze wygląda z bronzerem) oraz oba błyszczyki (ten na górze opalizuje na niebiesko).






A to piękność nocy - postrach dnia. Cała jest tak dramatyczna w użytkowaniu, że nawet nie chce mi się jej opisywać.

3 komentarze:

  1. uuu, za takie pieniądze to bym chyba wolała te cztery sleeki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. po pierwsze szkoda kasy teraz, a kolejno taki zestaw, cena i firma zobowiązuje- a tu klapa!

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie fajnie piszesz, przeczytałam jak bajke na dobranoc:D
    Faktycznie mały dramat ta paleta, dobrze że róże chociaz ratują sytuację. Ja mialam do czynienia z kilkoma cieniami z Sephory i moje odczucia zwykle byly podobne jak twoje..

    OdpowiedzUsuń