Mam alergię na marchewkę. Serio serio. Nic wielkiego - marchewka ma dużo cukru i kiepsko się po niej czuję, a moje kolana dziwnie skrzypią. Mały ból, i tak nie lubię marchewki. Mam uraz z dzieciństwa po obiadkach u babci.
Dopiero niedawno przyznałam się rodzicom, że typowy babciny obiadek składał się z zestawu sok Kubuś + "gorący kubek" :-D
Całe szczęście nawilżający krem marchewkowy z TBS w niczym nie przypomina ani upiornego soku, ani zupek instant.
Pachnie przyjemnie i dość subtelnie - w najmniejszym stopniu zapach ten nie kojarzy mi się z marchwią. Ma delikatny łososiowy kolor, gładką konsystencję i wygląda na dość treściwy. Dobrze nawilża, delikatnie natłuszcza, ale szybko się wchłania - właściwie do matu, jeśli nie przesadzimy z ilością. Bardzo wydajny.
Zauważyłam poprawę kolorytu skóry - żadnych zmian w "ubarwieniu", myślę, że te rozświetlenie to zasługa dobrego nawilżenia :)
Jak dla mnie - bomba. Polecam z czystym sumieniem i na pewno do niego wrócę.
Jeszcze brak szpinakowej maseczki i toniku koperkowego ;-)
OdpowiedzUsuńuu gratuluję :D ja chyba nigdy żadnego kremu nie wykończyłam ;)
OdpowiedzUsuńoo jeszcze marchiowego nigdy nic nie stosowałam ;D
OdpowiedzUsuńgratuluję zużycia :) ja też nie przepadam za marchewką, chociaż na przykład bardzo chwalę sobie maseczkę karotenową z Avy ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe :D Krem marchewkowy? Nie słyszałam nigdy. Ale wiem że karoten poprawia koloryt skóry, może spróbuje kiedyś :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Muszę spróbować ;)
OdpowiedzUsuńA przy okazji, zapraszam na moje rozdanie
http://pantereczka.blogspot.com/2011/07/rozdanie.html
Znowu Cie otagowaloam:) http://kosme-tiki.blogspot.com/2011/08/tag-30-pytan-kosmetycznych.html
OdpowiedzUsuńBlue Eyed Girl, w podziękowaniu za twoje poczucie humoru, wyróżniam cię i zapraszam do zabawy:
OdpowiedzUsuńhttp://no-to-pieknie.blogspot.com/2011/08/buntownik-z-wyboru.html