czwartek, 7 lipca 2011

Mexicana

Książki to wielkie zło. Są nie tylko złodziejem czasu, ale potrafią też niepostrzeżenie pomieszać zmysły i światy. Zgubnie wpływają też na wyobraźnie. Jeśli jesteś głodny - nie czytaj, bo trafić możesz na opis królewskiej uczty. Jeśli jesteś spragniony, opis szemrzącego górskiego strumienia raczej ci nie pomorze. A jeśli ci zimno, książkami lepiej napalić w piecu.

Ostatnio było mi szalenie zimno. Wciąż padało, a ja zaczynałam popadać w jesienną depresję. W środku lata. Powieść Davida Toscany "Ostatni czytelnik" nie dała rady wyciągnąć mnie z dołka.

Rzecz dzieje się w małej meksykańskiej wsi Icamole, która od ponad roku nękana jest przez suszę. Wyobrażacie sobie! Ani kropli deszczu przez rok!  Woda jest tylko w studni Remigia. Pije ją sobie w ukryciu, ten Remigio, aż do czasu, gdy na jej dnie znajduje trupa małej dziewczynki.



Remigio roi sobie, że jak nic zostanie oskarżony o morderstwo, więc zakopuje truchło dziewczynki pod drzewem awokado. Tymczasem w mieście rozpoczynają się poszukiwania zaginionej Anamari.    
Powieść zdecydowanie średnia. Tylko dla fanów południowoamerykańskiego "realizmu magicznego". Całą resztę niechybnie znudzi.
Humor dużo lepiej poprawił mi zakupiony wczoraj lakier Celli z nowej serii Tropic. Z suchą powieścią bardzo dobrze zgrał mi się odcień "rajskiej pomarańczy" (nr 08).
Lakier nie śmierdzi (yes), jest całkowicie matowy i dobrze kryje (wystarczą dwie warstwy). Kolor jest nasycony i nie blaknie. Jestem już po trzech zmywaniach i dwóch moczeniach w wannie - ani śladu odprysków czy wytarć na krawędziach paznokci.
Dobry zakup. Cieszę się nim tym bardziej, że na ślepo kupiłam od razu kilka kolorów :-D

1 komentarz:

  1. Ten strumień, to jest szczególnie okrutny, kiedy chce się sikać ;-)

    OdpowiedzUsuń